Wyświetleń:

Relacje

Wyjazd na mecz w ramach eliminacji do fazy grupowej LE Hannover 96 - Śląsk Wrocław (5:1), Hannover, 30 sierpnia 2012
KKN

Przygotowania ekipy Klubu Kibiców Niepełnosprawnych do wyjazdu szły pełną parą, gdy było już wiadomo, że będzie to mecz pożegnalny w tegorocznych rozgrywkach europejskich. Wynik pierwszej konfrontacji we Wrocławiu (3:5) nie pozostawiał złudzeń w kwestii awansu do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Teoretycznie frekwencji wyjazdowej nie sprzyjały też koszty eskapady wynoszące niemal 200 zł. Uwzględniając te okoliczności zebranie 13-osobowej ekipy wydaje się być wynikiem więcej niż dobrym. 30 sierpnia o godz. 10-tej dwa auta wyruszyły w podróż na zachód.

W skład naszej wycieczki weszły wypełniony 9-cio osobowy bus oraz samochód Grzesia z czterema fanami w środku. Oba pojazdy trzymały się razem przez całą drogę do Hannoveru. Podróż przebiegała bardzo sprawnie, na co wpływ miała szeroka i funkcjonalna autostrada. Dysponując szybkim autem trasę z Wrocławia do Hannoveru można spokojnie pokonać w 5 godzin. Nam się jednak nie śpieszyło, a ponadto musieliśmy uważać na naszego wysłużonego już KKN-obusa. Spokojna podróż ma jednak swoje zalety. Otóż można pooglądać to, co znajduje się na trasie tudzież obok niej. I trzeba w tym miejscu przyznać, że niemiecka infrastruktura drogowa (w tym też parkingowa) robi wrażenie. Co istotne, jest bezpłatna. Mijając kolejne parkingi permanentnie napotykaliśmy samochody z wrocławskimi rejestracjami i stojących obok ubranych w zielone koszulki kibiców Śląska. Sporo było też wozów policyjnych. Po 8 godzinach spokojnej jazdy dotarliśmy do Hannoveru.

Nie mieliśmy specjalnie dużo czasu, by zwiedzać miasto. Ocena po przejażdżce ulicami Hannoveru jest taka, że to zadbana, przyjazna niepełnosprawnym miejscowość. Na miejsce parkingowe wybraliśmy plac obok Akademii Sportu, m.in. dlatego, że w budynku znajdowała się toaleta, w której mogliśmy się odświeżyć. W oczy rzucało się jej dostosowanie. Niby podobnie jak u nas, a jednak tam wszystko funkcjonowało - dzwonek, podajnik papieru, itp. Rzecz w szczegółach - chciałoby się rzec, a jednak tak bardzo ułatwiająca życie. Z parkingu udaliśmy się pod wejście Sud miejscowej AWD Areny. Otoczona parkiem wśród drzew nie wygląda jakoś specjalnie imponująco. Może dlatego, że ulica i chodniki wokół znajdują się w połowie wysokości trybun. Reszta jest głęboko wkopana w ziemię. Zanim jednak poznaliśmy wnętrze obiektu na którym rozgrywano mecze Mundialu 2006, jakieś 45 minut postaliśmy przed bramą wejściową. Czekaliśmy na nasze bilety oraz dyskutowaliśmy z kolegami z Wrocławia. Przy okazji mogliśmy się przekonać, dlaczego w Niemczech mają najlepszą frekwencję na świecie. Powód tak banalny, że aż trudno w to uwierzyć. Otóż w kasach niemieckich stadionów bilet można kupić bez żadnych formalności. Ot po prostu, poproszę bilet, a pani w kasie informuje o kwocie do zapłaty. Można?

Po niespełna godzinie dotarł do nas Martin - koordynator fan projektu z Hamburga, który bardzo pomógł w nabyciu biletów dla naszej grupy, za co uprzejmie dziękujemy. Podziękowania także dla Kuby, za udostępnienie tego kontaktu. Wraz z Martinem pełniącym funkcję naszego przewodnika weszliśmy bramą Sud na stadion. Na bramce typowo niemiecka skrupulatność przy kontroli. Jej efektem była konfiskata Martyny dezodorantu, Grzesia aparatu i kulek służących jako obciążnik naszej flagi. Paradoksalnie kilka plecaków, w tym mój i Darka nie zostało nawet ruszonych. Faktem jest, że zrobiliśmy wszystko, by ich nie sprawdzano. Ostatecznie po jakiś 10 minutach spędzonych przy bramkach ruszyliśmy w kierunku esplanady.

Tak jak wspomniałem hannoverski obiekt nie wygląda z zewnątrz specjalnie imponująco. Głównie dlatego, że jest do wysokości połowy trybun wbity w ziemię. W konsekwencji wjeżdżając wózkami z ulicy znajdujemy się od razu na górze pierwszego poziomu trybun, która służy jako esplanada. Miejsca dla wózków przewidziano za ostatnim rzędem krzesełek pierwszego poziomu. Podobne rozwiązanie zastosowano na Stadionie Narodowym w Warszawie. Oba obiekty są w środku skądinąd podobne, z tą różnicą, że stołeczne cacko jest zdecydowanie lepiej wykończone. Zapewne dlatego, że nowsze. Niemniej widoczność z naszej perspektywy na AWD Arena była bardzo dobra. Dzięki mediacjom Martina pozwolono nam zająć miejsca w sektorze buforowym, tuż pod sektorem zajmowanym przez fanów Śląska. Naszą flagę ułożyliśmy na dolnej kondygnacji - tej, która była zamknięta.

Siedząc na trybunach AWD Areny nie omieszkaliśmy skrupulatnie porównać obiektu i zastosowanych tam rozwiązań, do tego, co zobaczyliśmy chociażby podczas Eurotouru. Ciekawostką może być fakt, że dach hannoverskiego stadionu jest niemal jotę w jotę, jak ten wrocławski. Zdecydowanie mniej wygodne są siedziska. Również pod względem wykończenia widać na AWD upływ czasu. Akustyka podobna jak we Wrocławiu. Za to kompletnie nietrafiony sposób nabywania żywności w punktach gastronomicznych. Aby kupić np. kiełbasę za 3 euro, trzeba mieć minimum 18 w portfelu. 3 to kaucja za specjalną kartę, zaś 15 to minimalna wpłata. Zamiast ułatwiać nabywanie jedzenie, utrudnia się ten proces. Toalety czyste, dostosowane i przede wszystkim z funkcjonującymi dodatkami typu przycisk alarmowy, podajnik mydła czy ręcznika. Generalnie stadion przyjazny, za co dałbym 4 z plusem.

O samym meczu nie ma co pisać. Od tego były media. Natomiast trzeba podkreślić to, czego w gazetach próżno szukać. Pomimo fatalnego wyniku (1:5) w 90 minucie meczu to kibice Śląska zagłuszali miejscowych. Majstersztyk. Dla takich chwil warto podróżować nawet w najdalsze zakątki Europy. Niecodzienna sytuacja miała miejsce po meczu. Piłkarze Śląska aby podziękować swoim fanom za gorący doping, weszli na trybuny AWD Areny. Dotarli aż na samą esplanadę. Wzruszające i niezwykłe. Na koncie mam ponad setkę wyjazdów, ale takiej determinacji w podziękowaniach od piłkarzy nie pamiętam.

Z racji miejsc jakie zajmowaliśmy, po meczu nie musieliśmy czekać na umożliwienie opuszczenia trybun. Od razu udaliśmy się do busa, po czym ruszyliśmy w drogę powrotną. Zmęczeni, ale dumni. Po raz koleiny udowodniliśmy sami sobie, że dla nas bariery nie istnieją.

Podziękowania dla:

  • Martina - za przewodnictwo i pośrednictwo biletowe,
  • Pawłowi i Grzesiowi - za bezpieczne dowiezienie.

Zapraszam również do obejrzenia zdjęć w galerii.

Relacje sporządził Paweł Parus